Zorza to zjawisko, robiące wrażenie. Pomyślałem sobie więc, że jeśli już zapędziłem się na tyle daleko, to było by miło upolować ją na fotce. Ma ona jednak to do siebie, że jest nieprzewidywalna. Niby można sprawdzić w necie czy akurat tej nocy będzie na „naszym” niebie. Ale pozostaje kwestia pogody. Jeśli nad nami goszczą chmury to raczej nic nie wypatrzymy.
I ja tak właśnie wbrew prognozom, które wyraźnie zapowiadały nieprzejrzystą aurę kilka nocy tkwiłem na posterunku. Bez skutku. Zorza ukazała mi swoje oblicze tylko w drodze. Gdy zatrzymałem się na dłużej by zrobić zdjęcie uparcie nie chciała się ukazać. Chodziłem sobie więc na nocne spacery. I z braku laku zacząłem fotografować pojawiający się od czasu do czasu księżyc.