Lubie zimę. Dodatkowo im gorsze warunki, to mi paradoksalnie bardziej się podoba. Zabawna dla mnie jest ta cała panika i jak co roku zaskoczeni drogowcy… Tu jednak sytuacja lekko wymknęła się z pod kontroli. Dosłownie za moment czekało nas prawie 2 tys kilometrów jazdy. A śniegu rąbnęło tyle, ile ostatni raz niemal 40 lat temu. Oczywiście pozostała część kraju może się poszczycić wszędobylskim puchem każdego roku. W przybrzeżnym regionie Rogaland zima jednak taka jakaś słabiutka zazwyczaj. Paraliż był wiec murowany. Zamknięta spora ilość dróg. Także tych głównych Oraz jak na ironie ta która powinna prowadzić nas na prom. Jeszcze kilka godzin przed wyjazdem w kierunku Polski była nadal nieprzejezdna. Poza tym dotarcie pod drzwi w celu wyprowadzki stało się nie lada wyzwaniem. Było więc trochę nerwowo.