Zanurzanie się w lodowatej wodzie, powszechnie znane jako morsowanie jest jakoś ostatnio chyba popularniejsze… A może to tylko kwestia neta, który jakby nie było skurczył trochę świat. I nagle wydaje się, że łatwiej namierzyć w okolicach ludzi, którzy mają ochotę na podobne aktywności.

Jakieś dwa lata temu, dosyć spontanicznie, nie informując nikogo wskoczylismy sobie na kilka minut do pobliskiego fiordu. Było nas tylko trzech.

pierwsza próba

Później jeszcze raz. Tym razem kawałek za miastem. Podczas jednej z imprez. Chociaż niektórzy ostrzegali – Może lepiej nie, bo faza zejdzie! Nie mogłem sobie jednak odpuścić… Ponownie towarzyszył mi Długi.

Frafiord

Przed nadejściem kolejnej zimy jeden z licznych mieszkających tutaj rodaków, kogo wcześniej nie znaliśmy zaproponował, że można systematycznie zbierać grupkę, by się lekko orzeźwić.

morsy w Stavanger

Znaczy się oczywistością jest, że nie chodzi bynajmniej o orzeźwienie. Korzyści chociażby zdrowotnych jest co niemiara. W moim przypadku tematem zdrowia nigdy się zbytnio nie interesowałem. Do momentu, aż powypadkowe konsekwencje odebrały co nieco energii. Dotknął mnie po prostu nieprzecietny jak dla mnie spadek formy. I chciałem ponownie zbliżyć się jak najbardziej do stanu, gdy moje zasoby energetyczne były trudne do ruszenia. Jedną z całkiem skutecznych metod stał się zimny prysznic. Oraz okazjonalne kąpiele zimową porą w jakimś okolicznym akwenie. I wcale nie mam na myśli poimprezowych skoków w ubraniu do jeziora

Tak więc na pierwszy raz by się zintegrować wybraliśmy okolice Trzech Mieczy (Three Svards). Wtedy zebrała się nas grupa kilkunastu osób. Nie tylko zresztą z naszego kraju. Był też ktoś ze Słowacji, Rumunii…

morsowanie pod Trzema Mieczami

Podchodząc do tematu jak najbardziej poważnie morsowe spotkania rozpoczynanalismy od kilkuminutowej rozgrzewki.

rozgrzewkarozgrzewka

Potem była już tylko sama przyjemność

rześko się zrobiło

Wracając do tematu korzyści zdrowotnych, to jedną z najbardziej istotnych jest nieprzecietny wpływ na układ krążenia. Podobno choroby związane z tym właśnie układem odpowiadają za prawie 30% zgonów na świecie (sic!). Nie przypuszczałem!

Taki drobiazg przeczytałem ostatnio w naprawdę inspirującej książce – „Co nas nie zabije”. Jest to napisana przez dziennikarza śledczego – Scott Carney – historia opisująca całkiem nietuzinkową postać. Wim Hof to holender prowadzący w polskich Karkonoszach niebywałe, trwające tydzień kursy. Wiedzieliście? Ja jakoś tak o tego typu szkoleniach odbywających się w naszym kraju wcześniej nie słyszałem. Iceman czyli człowiek lodu jak powszechnie nazywany jest bohater książki, to pozornie zwyczajny gość, który niebywale rozwinął sprawność fizyczną i swój układ odpornościowy. A w Polsce pokazuje chętnym jak samemu można osiągnąć podobne rezultaty. Organizowane przez niego kursy kończy wejściem na Śnieżke. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że wchodzi się wyłącznie w trekingowym obuwiu i spodenkach. Oczywiście zimową porą  Niestety ostatnio słyszałem o sporej grupie próbującej czegoś podobnego dokładnie na Śnieżce, którym nie do końca się udało i z objawami hipotermii trzeba było ściśgać ich w dół. A więc warto się jednak najpierw zastanowić.

A dlatego o książce wspomniałem, gdyż temat morsowania jest tam całkiem szeroko opisany. A ja jak zwykle zresztą opisuje wszystko pokrótce. Kto ma ochotę by zagłębić się w temat dokładniej, to w necie znajdzie pewnie nie mało. Ale jakby nie było książkę bardzo polecam. Szczególnie jeśli ktoś patrzy na to wszystko z wielkim sceptycyzmem. Tak jak autor przed pierwszym zanurzaniem.

Polecam!

A ja z racji tego iż próbuję być bez wytchnienia zajęty, to tylko kilka razy miałem okazję zanurzyć się w lodowatej wodzie poprzedniej zimy. Spotkania urządzalismy sobie w niedzielę. Zmieniliśmy tylko lokalizacje, tak by większości chętnych było bardziej po drodze.

VaulenVaulen

W minionym roku morsowy dzień wypadał między innymi w sylwestra. Oraz wigilię. Mogliśmy się przy okazji połamać opłatkiem. Zrobione zupełnie przypadkowo poniższe zdjęcie oddaje po części klimat tego dnia.

wigilijne morsowanie

Ten rok rozpoczęliśmy jeszcze wcześniej zachęcając do uczestnictwa jak największą liczbę rodaków. Tworzy się więc naprawdę spora liczba zwolenników.

pierwszy raz w tym sezoniejest nas coraz więcejjuż po

I nawet moja niespełna ośmioletnia córka pomimo moich prób zniechęcenia uznała że chce. Z niegasnącym entuzjazmem wskoczyła pewnego poranka w strój. Niestety temperatura szybko sprowadziła ją na ziemię. Udało się więc wejść tylko do pasa. No prawie…

Za to trochę starsza Olivia przetrwała 10 min.

Olivia - lat 10

Obchody setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości też celebrowaliśmy całkiem patriotyczne.

morsowe obchody setnej rocznicymorsowe obchody setnej rocznicymorsowe obchody setnej rocznicy

Poza tym tego dnia w moim lokum gościła grupka młodych dziewczyn z Polski. Nie byłbym chyba sobą gdybym nie spróbował zachęcić je także do tego.

harcerki

Wygląda na to, że ten sezon pod tym względem będzie także ciekawy, bo co rusz ktoś jest zainteresowany. Chętnych coraz więcej. Tak się składa, że pomysłów cała masa, więc trzeba byłoby się jakoś sklonować, by wyrobić ze wszystkim. Wiem jednak, że gdy tylko będzie możliwość to bankowo skorzystam.

norgatur

About norgatur

2 komentarze

  • Ewelina pisze:

    Witaj.
    Znasz jakieś fajne miejsce do morsowania w Norwegii gdzie blisko jest sauna?

    • Wybacz zwłokę ale uśmierciłem stronę na chwilę. W okolicach Sandnes mamy miejscówkę nieopodal jeziora gdzie sauna jest wyjątkowa. Dosłownie światowej klasy!

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Scroll Up