Co to jest Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy i styczniowa zbiórka pieniędzy nikomu nie trzeba tłumaczyć. Ot cała nacja tym żyje, gdyż cel na tyle szczytny, iż zdecydowana większość popiera. Jak wiadomo jest utożsamiany z naszym krajem, ale bywa także, iż poza granicami również tworzą się samodzielne oddziały. Polskiego społeczeństwa jest przecież wszędzie pełno, a więc pomimo oddalenia kawałek od Polski nie ma zbyt wielkich problemów ze stworzeniem samodzielnego sztabu. I tak też w tym roku, już po raz czwarty takie wydarzenie miało miejsce w Stavanger. Środowisko naszych rodaków jest tutaj przecież spore. Wśród nas nie brakuje na szczęście osób chcących podziałać co nieco w zbiórce pieniędzy w celach dla wszystkich oczywistych… Niektórzy po prostu wiedzą, że fajnie jest pomagać innym.
Przy okazji stuprocentowo charytatywnej akcji można było całkiem dobrze się bawić. Było więc dużo muzyki i wszelkiego rodzaju atrakcji dla dużych i małych. Oj działo się…
Zanim jednak rozpoczęła się zabawa pełną gębą trzeba było przygotować kilka drobiazgów. Chociaż od kilku tygodni niektórzy działali już naprawdę prężnie, to pełnia prac ruszyła w sobotę z samego rana. Trzeba było między innymi wybudować scenę.
Dopracować wszelką scenografię i detale.
Podłączyć grający sprzęt.
Zadbać o kuchnię i jedzenie.
Tego dnia także młodsi z nas bezproblemowo znajdowali sposoby by się nie nudzić i przypadkowo zbytnio nie przeszkadzać.
Puszki już więc czekały…
Efekt był taki, że następnego dnia dokładnie w południe wystartowaliśmy. Zdjęcie upamiętniające zwarte i gotowe do działań towarzystwo jest jako główne we wpisie, to jednak osobiście go nie zrobiłem. Zostało ono wycięte z materiału filmowego, który zmontował Marcin.
Chociaż w pełni tego filmu jeszcze nie widziałem, to znając możliwości takiego filmowca już wiem, że robota będzie przednia. Ale posłodziłem 😀 No cóż, generalnie musiałbym chwalić każdego, bo całość wyszła mega dobrze…
Plan był na tyle bogaty, iż obstawialiśmy iż zapewne wystąpi jakiś lekki poślizg. Na szczęście prowadzący Marta i Łukasz na tyle sprawnie ogarniali temat, że wszelkie licytacje i zaplanowane wydarzenia przebiegały o czasie. Z ewentualnie kilkuminutową zwłoką.
Oczywiście nie tylko powyższa dwójka musiała się mocno starać. Generalnie pośród wolontariuszy dominowała energia.
Całość jednakże nie przebiegła by na takim poziomie gdyby nie starania szczególnie dwójki naszych znajomych. Kaja i Łukasz dyrygowali całością całkiem sprawnie.
Zresztą jakby nie było wszystkim należą się wielkie dzięki!
Na pewno ekipie ogarniająca kuchnie i ogólnie temat jedzenia. Bez tego przecież by się nie dało…
I artystom oczywiście.
Zresztą bez wszystkich będących, chociaż na krótką chwilę tego dnia w Kvernevik Byddelhus ta bardzo fajna akcja nie przebiegła by w taki sposób. Pomimo sprzyjającej aury zachęcającej by ruszyć w teren, to i tak pojawiło się nas niemało i łącznie uzbieraliśmy 185 620 NOK. A więc rządziło bardzo hojne podejście jak chociażby porcja żurku wylicytowana za 1250 koron. Puszki były więc w ruchu cały czas.
A nad wszystkim czuwał niestrudzony już 25 lat Jurek 😉 któremu za całokształt należy się jak nic pokojowy nobel.
Generalnie jak wiadomo wokół tematu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy jest niemało kontrowersji. Są przypadki, którym nigdy nie można dogodzić. Nasza nacja podzielona. U wielu całkiem zbędna wrogość. I standardowe podejście, by sympatyków zaszufladkować. Każdy słyszał czasem coś w stylu – ja tym złodziejom nic nigdy nie dam… Tutaj jednakże nie natrafiłem nawet na jeden moment by ktoś na siłę szukał powodów i był po prostu anty.
Myślę, że każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Młodsi z uczestników już na początku mieli zapewnione na głównej sali kilka atrakcji.
Niejeden dzieciak wracał do domu z pomalowaną twarzą.
Pozostała część dnia także była wypełniona dla najmłodszych po brzegi. Wystarczyło przenieść się do innej sali.
Zresztą jeszcze na głównej pojawiła się osoba, której niektórym nie trzeba było przedstawiać. Mariusz Czajka jako iluzjonista dwukrotnie odstawił całkiem niezłe szoł. Najpierw dla dzieciaków.
By po kilku godzinach wrócić z pokazem dla nieco starszych. Śmiechu było sporo…
W między czasie był m.in. rewia mody.
A także brazylijska capoeira i jej efektowny pokaz.
Oraz judo.
Której to sztuki chętni mogli spróbować.
Czy bardziej edukacyjny pokaz pierwszej pomocy. Później oczywiście zainteresowani mogli także poćwiczyć. Tak aby sprawdzić nabyta wiedzę.
I oczywiście muzyka. Od spokojniejszej.
Po trochę bardziej skłaniające do ruchu dźwięki. Jak chociażby Chrissy Chriss & Band z naszym rodakiem na wokalu.
Zanim nastąpił główny punkt programu czyli występ kapeli AudioFeels wyszliśmy na moment na zewnątrz. Światełko do nieba to tak jakby kulminacja WOŚPu. Tutejsze przepisy nie pozwoliły na standardowe pokazy fajerwerków, więc trzeba było zaprezentować coś dla odmiany. Fireshow to trochę inna bajka. Brawo Kaja i dopiero co oderwany od mikrofonu Krzysiek.
Godzinę później na scenie gościła już dosyć specyficzna i dzięki programowi Mam Talent już całkiem rozpoznawalna grupa – AudioFeels.
Nie trzeba było długo czekać, by przekonać się, że zaproszenie właśnie ich było jak najbardziej trafnym wyborem.
Dodatkowo chłopaki całkiem udanie zachęcali by wrzucać do puszek pozostałości z portfeli, a nawet z chęcią przypozowali do wylicytowanych ze sobą zdjęć.
I jeszcze tylko zjedzenie finałowego ciasta, które było na tyle spore, że bez problemu starczyło dla wszystkich.
Oraz końcowa, pamiątkowa fota i tegoroczny finał zakończony.
Dzięki wszystkim za naprawdę fajne momenty!
Za rok robimy powtórkę!