Beskid Niski, to obok Tatr górska kraina jakoś mi najbliższa. Przynajmniej w Polsce… Mijały lata i przez ten dłuższy czas stawała się bynajmniej dosyć odległa. Ścieżki prowadziły zupełnie gdzieś indziej. Swojego czasu jednak było mi tu całkiem nieźle. W Tatrach, do których ciągnęło mnie z zupełnie innych powodów chyba trudniej było odnaleźć dzikość, odosobnienie, spokój. Tutaj o tego typu stany po prostu łatwiej…
Tak się złożyło, że kraina ta znów pojawiła na horyzoncie. Na chwile dosłownie, ale w klimatach jak kiedyś. Chyba nie tylko ja miałem ochotę poczuć się jak za dawnych lat, gdyż tak się jakoś poskładało, że na wypadzik podłączony zostałem do eksharcerzy, którzy też chcieli sobie przypomnieć. Chociaż harcerzem nigdy nie było mi dane zostać, to z zawodnikami tej rangi miałem styczność, a Niski przyciąga ich jak magnes. Więc pomimo iż chwilowy pobyt w Polsce z reguły nie stwarza sposobności, by gdzieś wyskoczyć, tym razem się udało.
I na moment wziąłem do ręki aparat…
chociaż po Magurskim Parku nie włóczyłem się sam, z racji niechęci co poniektórych do publikacji twarzy, pozostały tylko ujęcia „od tyłu”
poza tym czasem natrafiało się na jakiegoś lokalnego mieszkańca tych trochę odległych od cywilizacji terenów