Życie w jednej trzeciej zdominowane pracą. Chociaż bardziej odpowiada mi idea wiecznych wakacji, to tak czasem po prostu musi być. Nie ma co narzekać.  Jest dobrze. Wokół jednak, wśród naszych rodaków widać średnio optymistyczne nastroje. To chyba taka nasza narodowa cecha. Frustracja i niezadowolenie. A może tylko efekt starcia z realiami? W tym kraju konfrontacja z urodzonymi tutaj stawia nas na trudnej pozycji. Może nie od razu przegranej, ale fakty są takie, że w walce o pracę marzeń, nie mamy za bardzo czym konkurować. Same chęci, lepsza efektywność i pracowitość nie wystarczy.  Tylko Ci, co przy odrobinie farta trafili gdzieś, w jakiś offshore, czy coś dzisiaj nie muszą się narobić, by zarobić. Większość jednak skazana na zaciskanie zębów, bo przy tutejszych cenach trzeba powalczyć więcej, by trochę więcej odłożyć. A obserwacja dobrobytu, tak jakby jeszcze bardziej podnosi poprzeczkę.  Bo przecież naturalnym jest, że chciało by się żyć lepiej. Bezstresowo. Na przyzwoitym poziomie. Tak jak oni.

Czasem spotykam się więc z takim jednym, czy drugim tonącym we wkurwieniu, bo mało godzin, czynsz to połowa pensji, a gdzie jedzenie, paliwo i cała reszta „przyjemności”Przecież 10 lat temu, ktoś obiecał jednak lepszą wersje zdarzeń

A ja mam na to sposób. Ambicje lokuje gdzieś indziej, kultywując „slow life”.  No dobra wiem, takie to teraz modne… Niezdrowy spin, by za wszelką cenę napchać sobie kieszenie, to jednak nie dla mnie. Oczywiście wciąż szukam sposobu, by w tym przesyconym rynku trafić w jakąś lukę i odnaleźć się na etacie z którego można czerpać przyjemność. Bo prawda jest taka, że praca sama w sobie nie jest problemem. Pojawia się on jednakże w chwilach rozmyśleń nad tym, czy można poświęcić jej swój czas…

A ostatnio znów wyjątkowo dręczy mnie pokusa bardziej alternatywnego trybu życia. Tak jak kiedyś… Mając rodzinę trzeba się jednak łatwiej godzić z trywialną codziennością. Przyszłość nabrała większego znaczenia i wypadało by się tam spokojnie umiejscowić.  Zaplanowanie tego jest w praktyce jednak nierealne. Nie ma przepisu na życie. Lepiej więc łykać chwile i brać z teraźniejszości to co dla nas najlepsze.

Kolejnych kilka powybieranych z dysku fotografii. Bez ładu i porządku. Głównie natura. Takie przeciwieństwo tego, iż ciągnie mnie ostatnio do ludzi, do ulicy, chaosu.

2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28

norgatur

About norgatur

3 komentarze

  • isl pisze:

    heh ja o paru dni wlasnie zaciskam zeby przegladajac ogloszenia na navie. Nikt tam w Twoich rejonach nie szuka kogos takiego jak ja na sprzatanie albo kuchnie…? musialem spytac, eh

    • rangzen pisze:

      eh stary w tej kwestii, to Ci raczej nie będę mógł pomóc. Myślę, że większe szanse niż ogłoszenia na navie daje po prostu gadanie z ludźmi. Jeśli śmigasz stopem, to w tym też jest jakaś szansa. Dzisiaj znalezienie roboty, to w głównej mierze kwestia przypadku. Chętnych jest multum. Ale na pewno trochę kreatywności się przydaje i nie znając tutaj nikogo trzeba się wykazać większą przebojowością.
      Szkoda, że lato wkrótce się kończy, gdyż w branży turystycznej na sezon dosyć łatwo się załapać.
      Tak czy owak powodzenia i nie muszę chyba dodawać, iż rzesza fanów ( 😛 ) czeka aż coś skrobniesz na blogu 🙂

      • islenski pisze:

        no wiem wiem, ale ja w podrozy to raczej tak nie bloguje. Zreszta o czym, o siedzeniu na navie i chodzeniu po hotelach z cv? Przynajmniej Tromso jako miasto jest ok. Anyway, jutro jade dalej do Tana Bru, moze tam mniej tloczno bedzie. Jeny jakbym dostal tu robote to chyba zostalbym na rok zeby troche na alimenty odlozyc. Przynajmniej dumbster diving w Norwegii super dziala. vivat brazowy ser!

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Scroll Up