Rzadko śpię na dworcach. A dwa razy na tym samym to już w ogóle  Raczej się jeszcze nie zdarzyło. Do czasu jednak gdy znów trafiam do niczym nie wyróżniającego się miasteczka w okolicach koła podbiegunowego, Mo i Rana. Właśnie tutaj skorzystałem kiedyś z możliwości bycia zamkniętym na parę godzin w budynku dworca. A było to kilka lat temu. gdy wraz z kumplem Sebą podjąłem się zrealizowania jednego z najgłupszych pomysłów w życiu. Dzisiaj myślę o tym z mieszanką dumy i pokory. Na pewno było to pewnego rodzaju szaleństwo przy którym mój obecny wypadzik to pikuś. Środek zimy i ta przewaga ciemności. Brak kasy, której mieliśmy się szybko dorobić. Poszło trochę inaczej. Fajnie się wspomina. Szczególnie leżąc na tej samej ławce. Temperatura tak naprawdę niewiele się różni  Termometr pokazuje minus 20, czyli jakieś 10 mniej. Wtedy wiatr i wszędobylski śnieg. Dzisiaj bezchmurne niebo i połyskująca zorza.

A jeszcze kilka godzin wstecz, próbując wydostać się z Trondheim gotów byłem uznać ten dzień za najgorszy z możliwych. Tak chyba jeszcze w żadnej dziurze nie utkwiłem  Efekt to kilka kilometrów „w nogach| i setka zapytań, czy ktoś przypadkiem nie zmierza gdzieś na północ od miasta. Byle dalej… W takich chwilach autostop naprawdę przestaje się podobać. Tym bardziej gdy na niebie świeci słońce, a dobra pogoda nie trwa przecież wiecznie…

Na szczęście zanim nastał wieczór ruszyłem. I to jak. Z rozpędu przy zapadających ciemnościach chcąc nadrobić stracony czas chciałem przeskoczyć jeszcze chociaż kawałek. Nie minęło dużo czasu i już pędziłem dalej. Kolejny lift na starcie to taka obietnica niezłej jazdy. Prowadzący wypożyczony samochód szwajcar na pytanie dokąd tak pruje skwitował krótko, że na północ, a skojarzył gdzieś, że tam jest Narvik, wklepał w nawigacje i sru… Bez planu. Bez konkretnego celu. A myślałem, że styl w jakim się poruszam to spontan. Ten gość po prostu pewnego dnia wrzucił parę ciuchów do plecaka, zadzwonił do szefa, że jutro nie pracuje i wyszedł z domu. Wszystko to po delikatnej kłótni z dziewczyną. Generalnie lubię takich wyluzowanych wariatów. Ten typ momentami wydawał się jednak zbyt wyluzowany. Kilkakrotnie powtarzał, że nie podoba mu się ten lód na drodze. Nie myślał jednak zwolnić. Nawet po tym jak wypadając z jednego zakrętów tylne koła naszego volvo zatoczyły krąg po zaspie. Jakimś cudem nasze autko wróciło na właściwy tor a „szel” czy jakoś tak z uśmiechem na twarzy uciął to krótko sorry stary wiem ze to było troszkę za szybko... I oczywiście ani na chwile nie przystopował. Gdy przestaliśmy opowiadać sobie nawzajem historie otoczeni polarną nocą tkwiliśmy jak w jakimś transie. Takie spektakle to nie codzienność. Zorza wprost porażała zmysły.

I tak w tempie niespodziewanie szybkim znalazłem się na wspomnianym dworcu. Niestety na długi, spokojny sen nie miałem co liczyć. Już po piątej zaczął zbierać się tłum. Zbliżał się bowiem poranny pociąg zmierzający do Bodo. Mój kierunek, ale pozostaje wierny. Autostop rządzi nadal. I znów było warto. Chwile później wskakiwałem do wozu jadącego aż do celu, na Lofoty. Czego chcieć więcej?

P1100242P1100229P1100260P1100342P1100331P1100339P1100349P1100277P1100641P1100286P1100346

norgatur

About norgatur

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Scroll Up