Po tym kraju trochę się powłóczyłem. Z miejsc, które przyciągały mnie niczym magnes nie zostało wiele. Można powiedzieć, że wszędzie gdzie zależało mi by zajrzeć już się przelotnie zjawiłem. I tak właśnie na mojej liście, której tak naprawdę nie ma odhaczam kolejną perełkę. Chyba ostatnią, z tych naprawdę upragnionych. Teraz mogę już spokojnie spać. A Lofoty jakby nie było spełniły oczekiwania.
Przez pewien czas zauroczony pocztówkowymi widokami zachowywałem i czułem się jak jakiś azjata, który nie przestaje robić zdjęć. Zresztą ta moja szeroko rozdziawiona gęba musiała wyglądać śmiesznie w oczach tych wszystkich lokalsów dla których takie widoki są codziennością i banałem. A mnie twory natury od kiedy pamiętam oszałamiały. Szczególnie, gdy nie są dzielone z tłumem. Taka potrzeba odosobnienia, dzikości…
Oglądając zdjęcia ma się wrażenie że to nie realne , być w takim cudnym miejscu jak ze snu …