Święta to czas, który męczy. Do niektórych rzeczy trzeba się zmuszać. Wbrew sobie być uporządkowanym. Posprzątać chatę Zaświecić choinkę Chwile wcześniej dziki szał zakupów… No cóż, gdy tylko skończyło się beztroskie dzieciństwo, skończył się też prawdziwie świąteczny, nieskrępowany i radosny klimat. Zabrakło sanek, kuligu, wojny na śnieżki… Zamiast relaksu jakaś taka bieganina. A kumpel wraz z dziewczyną mając wszystko gdzieś zawinął się w tym czasie na Madere. Też można. Coś czuje, że moja przyszłość wyrysuje podobne „ucieczki”. Tymczasem, by odetchnąć i wyrwać z marzeń choćby spacer, bez większego namysłu powrzucałem do wora trochę jaskiniowych gratów.
Obierając azymut na ulokowaną pod Tatrami Nędzówke, gdzie z reguły bazujemy, wczesną porą bezszelestnie opuściłem moje cieple beskidzkie lokum. Po drodze dołączył malinka, który najwidoczniej też co jakiś czas odczuwa dziwną potrzebę by się „sponiewierać”. Tak jak pozostała cześć przybyłych na bazę miłośników zimnych, ciemnych i mokrych doznań…
Po półrocznej nieobecności ciśnienie i głód wykroczył poza normę, wiec chciałem jak najgłębiej wyżej, dalej. Na początek „niesprzyjające” warunki pchnęły mnie jednak po raz któryś do Jaskini Czarnej. To już standard. Trzeba się wiec łatwo godzić. Na szczęście zapędziliśmy się w partie, gdzie mnie jeszcze nie było, co przyniosło całkiem zadowalający efekt. Poza tym skupiony na testowaniu w podziemiach sławnej, albo raczej dobrze wypromowanej kamery GoPro pomimo swoistych korków, bo nie byliśmy tam jedyni tego dnia nie nudziłem się zbytnio. Co do kamery, to nie mając do dyspozycji bardzo mocnego światła, nie ma co liczyć na zbyt przyzwoite rezultaty. Poniżej kilka próbnych zdjęć.
Drugiego dnia, prowadzony wciąż niewykorzystaną w pełni energią trafiłem do Miętusiej Wyżniej. A tam, po którymś z kolei wyczerpanym wiadrze doszedłem do prostego, aczkolwiek konstruktywnego wniosku. Pchać się tam ponownie nie mam zamiaru. Przynajmniej nie prędko… I znów próbując rozgrzać przechłodzone ciało nuciłem swój ulubiony w tego typu sytuacjach kawałek „A miało być tak pięknie”… Zabieranie jakiegokolwiek sprzętu foto w te błotne odmęty nie jest dobrym pomysłem, więc poprzestałem na kilku przyotworowych ujęciach. Tuż po opuszczeniu tych „superprzyjemnych” korytarzyków…
A mój kawałek brzmi: „Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym…” Zdjęcia super, nie tylko te. 🙂
mi jeszcze dosyć daleko do schodzenia ze sceny 😛 i repertuar dostosowuje do sytuacji 🙂